piątek, 11 stycznia 2013

Książki, zeszyty, tabliczki, pomoce... słowem: szkoła! – część 1

Znów, ku uciesze wszystkich zrobiło się rojnie w naszej szkole. Siostry, nauczyciele i woluntariuszki dwoją się i troją by sprostać wszystkiemu co wiąże się z powrotem dzieci z wakacji i początkiem roku szkolnego. Na tę skromną ekipę spadło naprawdę wiele! Ale któż by nie podołał wyzwaniom jeśli niesie go potężna siła miłości…
Styczeń to początek roku szkolnego w Rwandzie, a więc i do naszej szkoły wróciła z wakacji ponad 100 dzieci. Po radosnych powitaniach i opowieściach czas z zapałem zabrać się do pracy. Skoro tak, to może trochę o edukacji w tym afrykańskim kraju.

Jak w porządnej szkole, trochę historii.


Początki edukacyjne były całkiem naturalne, dzieci rwandyjskie nabywały wiedzę praktyczną o zwyczajach plemiennych, zachowaniach społecznych, tańcach, pieśniach i kulturze życia w środowisku rodzinnym. Wiedzę tę przekazywano, jak u początków każdego narodu, ustnie i praktycznie z pokolenia na pokolenie. Taki sposób wdrażania w życie przyczyniał się do scalania wspólnoty rodzinnej i plemiennej. Ten rodzaj nauczania nazywany był itorero. Oddzielnie formowano chłopców i dziewczynki. Chłopcy powinni iść za przykładem ojców i stawać się wojownikami i szefami rodu, podczas gdy dziewczynki nabywały umiejętności wykonywania prac domowych i opiekowania się dziećmi.


Pod koniec XIX w wysłannicy wikariusza apostolskiego eminencji Jeana Josepha Hirtha, spotkali się z członkami rodu Bega, a 2 lutego 1900 r. misjonarze zostali oficjalnie przyjęci na dworze mwami (króla), otrzymując zgodę na podjęcie działalności misyjnej, na początku wśród rolniczej ludności regionu Save. Trzeba było nawiązać kontakt z ludnością tubylczą, czyli najpierw nauczyć się języka kinyarwanda. Pierwsi misjonarze w chwili przybycia nie dysponowali niczym więcej, jak skromnym ekwipunkiem podróżnym i niewielkim zapasem lekarstw. Z czasem jednak ich sytuacja materialna oraz pozycja społeczna znacznie się poprawiły. Ubodzy Hutu dość szybko dali się przekonać do „bapadiri” - czyli Ojców Białych lub ogólnie misjonarzy którzy opowiadając im historie o wielkich postaciach chrześcijaństwa, cudach i uzdrowieniach, rozbudzali w ich sercach miłości Chrystusa do wszystkich ludzi. Biali misjonarze z uczących się tubylczego języka szybko stali się jego nauczycielami. Opracowali pisownię i słownik podstawowych zwrotów w kinyarwanda. W ten sposób stworzyli bazę piśmiennictwa i czytelnictwa w języku, który dotychczas był tylko językiem mówionym.
Bapadiri przejęli tradycyjny model edukacji, ubogacając go europejskim doświadczeniem o sztukę czytania i pisania. W ten sposób ukształtował się dobrze zorganizowany system szkolnictwa dla dzieci i młodzieży. Misjonarze, a wkrótce także i misjonarki postawili na edukację dzieci i młodzieży. Wodzowie plemienni początkowo zabraniali chłopcom uczęszczania na misję. Widząc jednak, jak bardzo społeczność wiosek korzysta z opieki medycznej i szkolnictwa, sami zwrócili się z prośbą, aby ich synowie także mogli być formowani przez misjonarzy. 18 kwietnia 1924 r., mwami Yuhi Musinga, pod naporem nowych władz kolonialnych - po I wojnie światowej Rwanda stała się kolonią belgijską, ogłosił, że Bapadiri są przyjaciółmi i wszyscy mieszkańcy Rwandy (Banyarwanda – lud Rwandy) mogą a nawet powinni im pomagać w dziale edukacji. Było to otwarcie dostępu nie tylko do szkolnictwa, ale także przełamanie bariery uniemożliwiającej ewangelizację wśród całej ludności kraju, która masowo zaczęła przyjmować chrześcijaństwo. Jeden z Ojców Białych nazwał wtedy Rwandę „krajem, w którym Duch Święty dmie jak huragan”.
Kiedy młodzi chrześcijanie po ukończeniu szkoły prowadzonej przez misjonarzy zaczęli manifestować pragnienie pójścia za Chrystusem, Ojcowie Biali zdecydowali się na tworzenie małych, a następnie wyższych seminariów duchownych, które - już w 1917 r. -dało Kościołowi w Rwandzie dwóch pierwszych tubylczych kapłanów: abbe Baltazara Gafuku i abbe Donata Reberaho. Ideałem życia pierwszych zakonnic rwandyjskich, nazywanych „Benebikira”, stała się troska o szkolnictwo podstawowe, sierocińce i opiekę zdrowotną wśród najuboższych. Siostry zakonne ze swej strony formowały młodzież żeńską, co również zaowocowało powołaniami do służby Bogu i bliźnim w zakonach żeńskich.
Tak rozwijała się gałąź edukacyjna pod patronatem misjonarzy. W następnym odcinku, postaramy się przybliżyć współczesny, państwowy system edukacyjny. Na koniec oddajmy głos innym obserwatorom.
„Rwandyjscy uczniowie są zazwyczaj dobrze zmotywowani i bardzo pragną dobrze wypaść, wiedząc, że kluczem do sukcesu w życiu jest zdobycie dobrego wykształcenia” mówi jeden z nauczycieli. Potwierdza to relacja Beaty Zajączkowskiej dla Radia Watykańskiego: „Cornelius o świcie bierze plastikowe kanistry i kilka kilometrów pieszo idzie po wodę. Źródło jest na zboczu góry. Taka wyprawa to prawdziwa wspinaczka. Kilkuletnie maluchy noszą po litrze, po dwa litry wody. Im starsze dzieci, tym pojemniki na ich głowach są większe i cięższe. Dopiero po tym porannym ceremoniale dzieci idą do szkoły. Nieraz zanim zasiądą w szkolnej ławce, mają już w nogach kilkanaście kilometrów… i pusty brzuch. W niektórych szkołach prowadzonych przez misjonarzy są punkty dożywiania. Codzienny kubek owsianki jest równie wielkim dobrem jak zdobywana wiedza. Do czwartej klasy podstawówki dzieci piszą kredą na tabliczkach. Dopiero potem mają szansę na pierwszy zeszyt i ołówek”.
Nasze pociechy, dzięki Bogu i wielu ofiarodawcą z całego świata, mają naprawdę dobre warunki na swej edukacyjnej drodze. Woda, choć mizernym strumieniem, ale leci z kranu, a do jedzenia też zawsze coś się znajdzie, więc podczas lekcji w brzuch nie burczy. Popatrzcie na ich radosny powrót z wakacji i pierwsze kroki w nowym roku szkolnym.


Radość spotkania po wakacjach





















 

Mundurki czas włożyć i odnaleźć ścieżkę do szkoły...






Jak to się siedziało w ławkach i pisało?




















































 














Pierwsze koty za płoty, czas na oficjalne rozpoczęcie i Mszę świętą...













































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz